czwartek, 30 listopada 2017

Pechowe spotkanie z kulą armatnią


Nader krwawa anegdota z września 1674 roku -  w roli głównej sir William Ballandine, który przybył do obozu armii holenderskiej na czele sześciu kompanii piechota ze Szkocji. Oficer ten wybrał się z wizytą towarzyską do generała Rabenhauta, walczącego w szeregach armii oblegającej Grave. W drodze powrotnej  do głównego obozu, postanowił odwiedzić francuski fort wysadzony i opuszczony przez załogę. Tragedia wydarzyła się już po opuszczeniu zniszczonej placówki. Wracając, został zabity kulą armatnią, która trafiła go w plecy, wyrywając większą część ciała, zostawiając głowę i ręce wiszące tylko na skrawku skóry; jego serce – wciąż w całości – znaleziono kilka kroków od tego miejsca. Zginął także towarzyszący mu porucznik. Pozostałości ciała [Balladine’a] zebrano i przewieziono do Bolduc, by tam pochować.

poniedziałek, 27 listopada 2017

Z mistrzem Rupertem pod Pawią


Co prawda wrzuciłem to już na swoją stronę na FB, ale fragmenty są tak śliczne że i tu nie może ich zabraknąć. Pochodzący z ok. 1529 roku obraz Ruperta Hellera, przedstawiający bitwę pod Pawią w 1525 roku. Śliczna sprawa, mamy ciężką i lekką jazdę, lancknechtów i artylerię. Obraz do 1648 roku znajdował się w Pradze, tam został zdobyty przez Szwedów i trafił do Sztokholmu, gdzie można go teraz podziwiać w Nationalmuseum.











piątek, 24 listopada 2017

Legenda wojowniczej mieszczki z Haarlemu


Wizerunek który widzimy powyżej przedstawia XVI-wieczną mieszczkę z Haarlemu, Kenau Simonsdochter Hasselaer (1526-1588). Według niektórych przekazów z tego okresu miała zasłynąć w czasie obrony miasta przez oblegającymi Hiszpanami w 1573 roku – stąd też cały wojskowy ekwipunek który widzimy na portrecie namalowanym przez anonimowego artystę[1]. Uwieczniono ją na obrazach, pomnikach, w XIX wieku nazwano nawet jej imieniem fregatę a w XX nakręcono o niej film. W drugiej połowie XIX wieku legendę jednak podważono, okazało się że militarne przewagi naszej bohaterki były raczej tylko opowieścią ‘ku pokrzepieniu serc’. Przez wieki jednak słowo ‘kenau’ oznaczało w języku holenderskim  kobietę która nie boi się nikogo i niczego. Niestety i tutaj czas zrobił swoje, z upływem lat słowo to zaczęto używać jako synonimu jędzy. Ciekawe jak duży wpływ miał na to ów specyficzny portret…






[1] Obecnie w zbiorach Rijksmuseum. 

czwartek, 23 listopada 2017

Lochy zaopatrzeniowe


Zima idzie, trzeba szykować zapasy. A gdzie je chować? Zwłaszcza jak będziemy musieli zachomikować cenniejsze od złota masło? Zapomnijcie o szufladach, szafkach i lodówkach. Ulryk Werdum opowie nam o skutecznym sposobie stosowanym w XVII-wiecznej Polsce.
Armia wróciła jeszcze tego dnia[1] do przeszłego obozu[2], jedną i trzy ćwierci mili. Tu żołnierze zatrudniali się wyszukiwaniem jam, mówiąc językiem kozackich i ruskich chłopów. Są to lochy wykopane w ziemi, u góry z małą okrągłą dziurą, przez którą człowiek od biedy może wśliznąć się do lochu. Lochy te są pod ziemią wydrążone stosowanie do potrzeby w kształcie piwnicy. W lochu takim rozpalają najpierw ogień i wypalają na twardo ziemię, później wsypują do niego zboże i przechowują w nim inne najlepsze swe rzeczy. Trzymają się one tu przez wiele lat w suchości i nie podlegają zepsuciu. Górny otwór mają zwykle w miejscu, gdzie go się można najmniej spodziewać, np. pod ścianą, pod progiem u drzwi, pod chlewem dla świń lub pod owczarnią. Żołnierze jednak przykręcali fewetty, czyli świdry, do pik i wiercili nimi wszędzie w ziemi. Tym sposobem odkryli dużo jam.
Ja już zaczynam podkop pod przystankiem autobusowym, będzie loch jak trzeba…



[1] 21 października 1671 roku.
[2] Pod Ilińcami. 

niedziela, 19 listopada 2017

Łokcie od lorda i kradzione siodło


Pamiętnik Patricka Gordona to niesamowite źródło informacji na temat żołnierzy z okresu „Potopu”. Szkot miał niezwykły talent do pakowania się w tarapaty, wpadając to w niewolę cesarską, to w polską, zmieniając potem „barwy klubowe” i lądując – po dłuższej przygodzie w armii koronnej – w służbie carskiej. Na kartach dziennika znajdujemy mnóstwo ciekawostek dotyczących życia wojskowych, problemów z jakimi się borykali, cen ich ekwipunku i tym podobnych.
Dziś taki właśnie interesujący urywek, dziejący się późną jesienią 1657 roku. Gordonowi udało się wtedy wraz  z jednym ze swoich kolegów-rajtarów uciec z niewoli cesarskiej i dostać się do zajętego przez Szwedów Torunia. Tu miała miejsca audiencja u dowodzącego garnizonem generała Bartolda Hartwiga von Bulow, który dokładnie przesłuchał obydwu uciekinierów (kazał ich jednak przy okazji uraczyć winem…). Rajtarzy trafili potem pod opiekuńcze skrzydła swojego rodaka, lorda Hamiltona[1], który zorganizował im audiencję u gubernatora Bengta Oxestierny. Szkocki podpułkownik wsparł ich też finansowo, darowując każdemu z nas po 5 łokci[2] szarego materiału, który sprzedaliśmy po 1.5 talara[3] za łokieć, co dobrze nas ustawiło [finansowo].  Gordon mógł więc zdobyć nieco ekwipunku: kupiłem konia za osiem talarów, płacą do ręki cztery [z nich], kupiłem też kradzione[4] siodło i pistolety za jednego talara.



[1] Dowodził on regimentem szkockiej lejbgwardii następcy tronu.
[2] Chodzi o tzw. szwedzkie łokcie, mierzące 59.4 cm.
[3] Gordon używa określenie reichs dollar.
[4] Sic!

środa, 15 listopada 2017

Ekstraordynaryjne poczty do obozu przysłali... - cz. XII


Jesienią 1625 roku hetman Stanisław Koniecpolski wyruszył z wojskiem kwarcianym na Kozaków. 25 października doszło do walk pod Kryłowem, gdzie Polacy próbowali zdobyć ufortyfikowany obóz kozacki. Po kilku dniach walk doszło 6 listopada do podpisania umowy, w której min. ustalano rejestr kozacki na 6000 ludzi. W wyprawie nie zabrakło wojsk prywatnych – magnaci przysłali Koniecpolskiemu liczne posiłki, zresztą wielu z nich pojawiło się u boku hetmana na czele swoich pocztów. Poniżej spis owych pocztów, jak zwykle ciekawa mieszanka wojsk.


poniedziałek, 13 listopada 2017

Zmiana barw klubowych w 1656 roku


Ciekawy wyjątek z pamiętników Patricka Gordona, tym razem dotyczący jego „zmiany stron” w 1656 roku. Szkot opowie nam w jaki sposób wyszedł z celi i znalazł się na służbie starosty sądeckiego Konstantego Jacka Lubomirskiego (to ten przystojny młodzian którego widzimy powyżej). Gordon już ponad 13 tygodni tkwił w niewoli, nic więc dziwnego że bardzo chętnie zgodził się na poprawę swojej sytuacji…
Starosta zapytał mnie po łacinie, czy chciałbym przejść na służbę Korony Polskiej. Odrzekłem „Z ogromną chęcią”. Pytał więc mnie dalej, czy wolałbym raczej służyć w gwardii królewskiej czy pod jego komendą. Odparłem, że wolałbym pod jego komendą. Na to znów zapytał, czy chciałbym zostać w garnizonie czy wyruszyć w pole [walczyć] u jego boku. Odpowiedziałem, że – będąc młodym człowiekiem – wolałbym raczej, jeżeli tylko obdarzy mnie taką łaską, służyć w polu, gdzie można zdobyć honor i wielce się zasłużyć.
Po kilku dniach faktycznie wyszedł z więzienia i trafił do prywatnej chorągwi dragonii młodego Lubomirskiego. Co ciekawe, Gordon wspomina że w czasie kiedy oddział maszerował by połączyć się z główną armią, powierzono mu zadanie wyszukiwania kwater. Dało mu to okazję zdobycia pistoletów i holenderskiego pałasza[1], nie wspomina jednak dokładnie w jakich okolicznościach pozyskał to uzbrojenie.



[1] Dutch sword. 

czwartek, 9 listopada 2017

Semeni na pasku Paska


Nasz  dobry znajomy Jan Chryzostom Pasek w czasie swojej kariery wojskowej walczył w szeregach różnych formacji armii koronnej. Pod komendą Czarnieckiego – włącznie ze słynną wyprawą turystyczną do Danii – stawał jako towarzysz chorągwi kozackiej. Na początku lat 60. przyszło mu jednak wykonywać różne „misje specjalne”, w czasie których dowodził nieco innymi żołnierzami. Wspominałem już kiedyś na blogu o jego walecznych dragonach, z którymi stawił czoła wolontarzom. Nieco później, bo zimą 1662 roku, z rozkazu Czarnieckiego został wysłany z eskortą do posłów moskiewskich. Tym razem przydano mu pod komendę ludzi  40 dobrych.  Byli to semeni, zapewne z chorągwi Franciszka Kobyłeckiego.  Formacja ta rzadko pojawia się na blogu, spójrzmy więc cóż też Pasek o nich wspomina. Nie ma tego zbyt wiele, ale na bezrybiu i rak ryba.
Pan Jan szybko pokazał żołnierzom kto tu rządzi: przykazuje im, żeby mię słuchali, żeby się trzeźwo chowali, a nie robili hałasów. Szybko udało im się spotkać z poselstwem moskiewskim, semeni nie sprawiali chyba żadnych problemów – przynajmniej Pasek nic o tym nie wspomina. Eskorta okazała się bardzo przydatna, gdy posłowie dotarli do Nowogródka. Stał tam na kwaterach skonfederowany pułk jazdy litewskiej, a jego żołnierze odmówili Paskowi prowiantu i podwód dla poselstwa. Ten nie dał sobie jednak w kaszę dmuchać, szybko objął komendę nad semenami i żołnierzami moskiewskimi (argumentując posłom, że tu o chodzi o kontempt i mego króla i waszego cara) po czym dokonał zbrojnej demonstracji przy wkraczaniu do miasta.
Zordynowałem ich tedy tak: semenów 40 i moja czeladź wprzód; strzelców moskiewskich, co od wozów, 15; po obydwu skrzydłach piechota z długą strzelbą, a Moskwa konna dopiero za nami. Takie zgrupowanie stanęło twarzą w twarz z 300 albo i więcej żołnierzy litewskich. Pasek nie ugiął się w obliczu bandoletów i strzelby konfederatów, twardo negocjując z Litwinami. Ważkim argumentem był w tym fakt, że semenowie i Moskwa muszkiety trzymają jak na widełkach (…) semenowie na paradzie stoją, Moskwa wszyscy armatno, bez ruśnice długiej żaden nie stąpi. Sprawa rozeszła się po kościach, poselstwo zajęło w końcu kwatery a Pasek prośbą i groźbą zdobył od mieszczan prowiant i podwody. Dalsza droga przebiegła bez większych problemów i semeni pana Jana mogli wrócić pod swoją macierzystą chorągiew.


wtorek, 7 listopada 2017

All, All, All, to follow him...


Dzisiejszy wpis zabierze nas do Szkocji, zresztą nieopodal miejsca gdzie jeszcze kilka lat temu mieszkałem, czyli Leith[1]. 2 maja 1662 roku generał Thomas Morgan, dowódca pozostałych jeszcze w Szkocji oddziałów angielskich,  przeprowadził popis swojego regimentu piechoty. Żołnierze ci mieli zostać wysłani do Portugalii, by walczyć przeciw Hiszpanom. Zobaczmy jak doświadczony[2] oficer podniósł morale swoich wojaków:
Wczoraj generał-major Morgan rozkazał swojemu regimentowi – liczącemu 1000 porządnych żołnierzy – wymaszerować z cytadeli w Leith i przemówił krótko do oficerów i żołnierzy, podkreślając jak Jego Wysokość[3] wysoce sobie ich ceni i jak dużą uwagę poświęcono w zorganizowanie ostatniego transportu pieniędzy i mundurów, z obietnicą rychłego uregulowania zaległości [w żołdzie]; że oto Jego Wysokość łaskawie wyznaczył regiment do honorowej służby za granicą [czyli w Portugalii]i że i sam generał postanowił wyruszyć tam z nimi, nie mając żadnych wątpliwości w ich gotowość do tak honorowe służby. W obliczu takiej przemowy nie podniósł się żadnej głos oporu [wśród żołnierzy], wszyscy – zarówno oficerowie jak i żołnierze – z wielką ochotą zakrzyknęli [że] „Wszyscy, wszyscy, wszyscy podążą [za Morganem] by służyć swemu Królowi i Krajowi”, na co generał kazał regimentowi powrócić do cytadeli, gdzie żołnierzom wydano pieniądze by mogli wypić za zdrowie Jego Królewskiej Mości.



[1] Obecnie część Edynburga, w XVII wieku port zapewniający ważne połączenia handlowe i transportowe dla szkockiej stolicy.
[2] Morgan walczył w armii Zjednoczonych Prowincji, potem u Bernarda Sasko-Weimarskiego a potem pod komendą Fairfaxa w czasie Angielskiej Wojny Domowej.
[3] Karol II Stuart. 

czwartek, 2 listopada 2017

Polacy z postępem czasu ugłaskani


Cytowałem kiedyś fragmenty relacji nuncjusza Ruggieri, dotyczące potencjału militarnego państwa rządzone przez Zygmunta Augusta. Był tam i fragment o wadach i zaletach Polaków, tym razem chciałbym zamieścić większy kawałek z tej rewelacji.  Zobaczmy ile z jego obserwacji przetrwało próbę czasy. Monsignore, prosimy...